Witam Was!!!
Skończyłam maski i...się...się w rozumieniu,że dorwało mnie na koniec choróbsko :/ Ale nie o tym ma być mowa w tym poście;) Mogę Wam w końcu wyjaśnić o co chodziło w tej całej produkcji, której skutki przedstawiałam Wam w ciągu ostatniego miesiąca...Mianowicie pewnego dnia, będąc w pracy odebrałam telefon z pytaniem czy podejmę się realizacji dość niecodziennego zamówienia...na 100 masek weneckich na oczy-na bal maskowy-karnawałowy...Odpowiedziałam,że sprawę muszę przemyśleć bo niełatwa to była decyzja...zwłaszcza,że na realizacje tej ilości masek dostałam równy miesiąc czasu...rozum trochę marudził,ale wena i chyba ambicja wzięły górę. Choć nie do końca było tak,że porwałam się z przysłowiową motyką na słońce...miałam już kiedyś pytanie o podobne zamówienie i już wtedy zastanawiała się jak ewentualnie podejść do realizacji takiego przedsięwzięcia...tyle,że tutaj główna rolę odgrywał czas...Ruszyłam więc z 'kopyta' i tak przez 3 tygodnie codziennie powstawało 5-6 masek-od formowania z masy papierowej w formach, po suszenie, obróbkę i zdobienie...Ostatni-4 tydzień-był przeznaczony na prace wykończeniowe:) I tak oto mogę powiedzieć: w miesiąc czasu stworzyłam 100 masek na oczy...Jednym słowem:Szaleństwo:D w które pewnie bym nie uwierzyła, gdyby nie fakt,ze te maski jeszcze są u mnie i widok takiej ilości na raz jednak robi wrażenie...Z tym widokiem wszystkich masek razem podzielę się z Wami jutro, bo właśnie wtedy pojawi się kilka fotek na których są wszystkie maski razem.
Każda maska z tych 100 jest inna (możecie sprawdzić wszystkie maski są juz opublikowane-tyle ze pojedynczo w tym i w poprzednich postach)-można powiedzieć,że są nawet pewne 'serie' zdobień.
A teraz...wracam do twórczości typowej dla mnie czyli nie kilka masek w jeden dzień a jedna maska w kilka dni-bardziej dopieszczone i dopracowane;)